Moje
życie zapowiadało się normalnie. Chodziłam do pracy od ukończenia dwudziestych
urodzin. Jak każda osoba, która wkracza w dorosłe życie nie układało mi się
najlepiej. Żyłam od jednej wypłaty do drugiej, ponieważ na stażach nie płacą
kokosów. Nie miałam też szczęścia w miłości. Powiedzmy sobie szczerze, której
osobie o homoseksualnych zapędach mogłoby się żyć dobrze w Polsce? Trudno
znaleźć drugą szaloną lesbijkę, która ma słabość do zabawy. Jasne jest ich
sporo, ale zwykle trafia się na kociary po trzydziestce. Albo to ja mam
cholernego pecha. Nie jestem też piękna, ponieważ nie należę do urodziwych
bohaterek filmów z kategorii ROMANS. Mam cholernie zepsuty pogląd na świat,
ubieram się niechlujnie, nie raz mam przetłuszczone włosy, bo jestem zbyt
leniwa, aby je umyć wieczorem po pracy. Związuję je jedynie w wysokiego kucyka,
aby nikt nic nie zauważył. Na sobie zwykle mam wypłowiałą, dżinsową katanę i
starte dżinsy. Mam trzy ulubione pary i noszę je na zmianę, co by ludzie nie
pomyśleli, że ciągle chodzę w tym samym. Nie byłam dawno na zakupach, a ciężko
o wygodne ubrania. Chociaż nie to chciałam wam opowiadać, a już na języku
miałam historię mich dwóch staników. Nie pytajcie nawet.
Może
zacznę od początku?
Pierwsze
pytanie, które powinniście mi zadać to, to – gdzie jestem?
Moja
odpowiedź brzmiałaby następująco: gdybym ja kurwa jeszcze to wiedziała...
Opiszę
więc wam, co widzę. Jebaną ciemność, która wżera mi się w oczy tak mocno, że
mam wrażenie iż wylecą mi one z orbit. Swoją drogą byłaby wielka szkoda,
ponieważ to jedyne w moim ciele, co mi się podoba. Są chłodno szare, czasami
przewija się w nich trochę zieleni, ale może to być jedynie moja wyobraźnia,
gra światła w mojej łazience, czy chuj wie co jeszcze. Także jedno już mamy –
nic nie widzę, jest ciemno. W takim razie co słyszę? Kapanie. Kapanie wody,
gdzieś z prawej. Co czuję? Ciasnotę. Chyba zostałam spięta przez jakieś pasy i
to cholernie mocne. Druga sprawa, która chyba jest najważniejszą jest to, że
jestem naga, a chłód przeszywa mnie co jakiś czas, ponieważ gdzieś czuję powiew
jakiegoś powietrza. Ma słodkawy, odurzający zapach.
No,
a teraz możecie zadać mi kolejne pytanie, które zapewne ciśnie się wam na
ustach. Co tu robię i jak się tu znalazłam?
To
bardzo ciekawa, ale jednocześnie normalna historia. Nie mam nic lepszego do
roboty oprócz rozmowy z wami. Pewnie zastanawiacie się jak mogę z wami
rozmawiać w sytuacji, gdy jestem nagim, związanym człowieczkiem w zimnym
miejscu? Proste – wymyśliłam was sobie, ponieważ nudzę się tu, a nie mam
pojęcia jak długo tak leżę.
Nie
ważne. Zaczynajmy już to, ponieważ sama chciałam to sobie przeanalizować. Nie
mam pojęcia, czy się zawiedziecie, czy też nie, ale po prostu słuchajcie. Był
piątek, kończyłam jak zwykle o 15 i kierowałam swoje kroki mokrym chodnikiem
rozpryskując nogami, które zostały odziane w trampki kałuże. Lubiłam to robić w
deszczowe dni. Miny poważnych dorosłych były motywujące. Miałam zamiar wejść do
domu, pogłaskać kota, wsadzić mu do miski jedzenie, usiąść na parapecie i
czytać książkę, ale jak zwykle moje plany musiały zostać przerwane przez
natrętnego Mirka.
Mirek
to spoko gość i jest moim jedynym kumplem z liceum. Kiedyś się we mnie
podkochiwał, powiedziałam mu, że jestem lesbijką, ale mi nie wierzył – nie
dziwie się, ponieważ każda dziewczyna mówi facetowi, że jest lesbijką, gdy nie
chcą, aby taki delikwent do nich zarywał. Dobitnie mu to zademonstrowałam
podczas WFu, gdy jego męskie hormony chciały zmacać mój tyłek – pocałowałam Ankę
– cholernie wpływowa laska – na oczach naszej klasy. Nie dość, że dostałam po
pysku to Mirek zemdlał. Słaby gostek z pryszczami i astmą. O tyle o ile pozbył
się tego pierwszego to, to drugie nadal mu dokucza. Teraz ten chłopak cholernie
się zmienił i gdyby nie to, że kręcą mnie cycki zapewne już dawno bym się nim
interesowała, ale to akurat mało ważne. Mirek wbił mi na chatę z piwskiem,
wódką i ogórkami kiszonymi. Ja osobiście miałam kabanosy w lodówce, ale do tych
dobrał się mój leniwy, durny, rudy kocur. Kocham go, ale jest głupi i leniwy.
Bardziej ode mnie.
No
dawaj, wejdź na portal dla lesbijek – powiedział natrętny blondyn kolejny raz
próbując znaleźć dla mnie jakąś dziewczynę. Uważał, że powinnam kogoś mieć,
ponieważ uschnę na brak seksu i macania cycków. Wiem, że próbował pomóc i wiem,
że nie mógł wiedzieć, co się wydarzy później, ale moja aktualna pozycja to
właśnie jego wina. Nie ufałam internetowi i używałam go jedynie do oglądania
filmów, grania w jakieś odmóżdżające gry i przeglądania hot fotek dziewczyn z
instagrama. Wiem, że praktycznie, co druga jest anorektyczką, ale nie zmienia
to faktu, że są hot.
Gdy
Mirek zasnął na sofie z kotem na mordzie ja przeniosłam się do mojej sypialni
patrząc na laptopa, który leżał na biurku i wręcz krzyczał: NO WEŹ MNIE I GWAŁĆ
KLAWISZE NA PORTALACH DLA HOMOSIÓW.
Tak,
więc po kilku sekundach siedziałam na jakimś portalu, teraz nawet nie pamiętam
jak ta strona się nazywała i się logowałam. Moja nazwa to RainbowGirl20, chwilę
prowadziłam nudne rozmowy z jakimiś dziewczynami, aż nagle wyskoczyła mi
ciekawa wiadomość. Stukałam tak z dziewczyną, która nazywała się
AniołemZbawienia do samego rana. Naprawdę ją polubiłam. Różniliśmy się trochę,
ale świetnie się z nią dogadałam. Tak więc umówiliśmy się kilka dni później
przy fontannie. Nie dała mi żadnych fotek, po prostu dała znak rozpoznawczy.
Ubrała
wtedy białą sukienkę niżej kolan, lekko falowała na ciepłym wietrze. Tego dnia
pogoda powiedziała, że będzie upał, ale ja jak zwykle w swoich znoszonych
ubraniach, które zapewne mogły dawać złudne wrażenie, że przeżyły wojnę
podeszłam do niej z szerokim uśmiechem nie przejmując się nawet tym, że jestem
zwykłym menelem. Dziewczyna miała rozpuszczone, faliste blond włosy, duże
niebieskie oczy i bladą cerę. Na jej ustach błąkał się tak niewinny uśmiech, że
miałam ochotę od razu ją porwać. Teraz wiem, że była to fałszywa, ale trafna
myśl. Nie przedstawiła mi się, więc nazywałam ją Aniołkiem. Pasowało jej to.
Swoją drogą teraz jak myślę była strasznie dziwna od samego początku, ale to
właśnie mnie w niej pociągało. Tajemniczość i jednocześnie ta naiwność.
Myślałam,
że moje życie będzie normalne, ale wtedy czułam się jak postać z filmu
romantycznego. Spotkania po południu, spacery w blasku gwiazd, pikniki w parkach,
kolacje w restauracjach. Nasza znajomość polegała na długich rozmowach, czasami
nawet zwykłych milczących leżankach na trawie, trzymanie się za ręce i
przytulanie do swoich piersi. Głównie to ja to robiłam, ponieważ jej były takie
większe i mięciusie. Ani razu jej nie pocałowałam, co w sumie z aktualnej
perspektywy należało mi się. Z czasem zaczęło być dziwnie. Były dni, gdy nie
mogłam się z nią spotkać, gdy chciałam odpocząć, a ona wystawała pod moim
blokiem i gapiła się w moje okno. Czasami pojawiała się w miejscu mojej pracy.
Śledziła mnie i nie dawała mi chwili wytchnienia. W końcu po długiej rozmowie z
Mirkiem spotkałam się z nią, powiedziałam jej co mi leży na sercu i obudziłam
się tu. Podała mi coś do szampana, które razem wypiłyśmy. W sumie ja piłam, ona
lała.
Myślałam,
że będzie to lepsza historia. Może nie powinnam tego opowiadać? Nie ważne.
Ej... cicho. Właśnie ktoś stoi za drzwiami. Słyszycie? No jasne, że słyszycie,
przecież ja to słyszę. Pojawiło się światło i kilka cieni. Trzymali pochodnie,
które migotały przerażająco zaczynając oświetlać pomieszczenie. Pojawiło się
pięć zakapturzonych postaci. Cztery w czarnych płaszczach i jedna w białym, ta
jedyna wyszła przed szereg i ściągnęła kaptur ukazując mojego Anioła. Dech mi
zaparło na jej widok – no co? Mimo wszystko polubiłam ją. W jej dłoni zalśniło
ostrze...
Wiecie...
chyba na tym skończę. Może uda mi się jeszcze z wami pogadać... jeśli
przeżyję...