4. Krew.


            Trzask śniegu pod ciężkimi butami sprawiał, że mężczyzna przemierzający zaułek zaczynał się jeszcze bardziej się denerwować. Nie lubił tego białego gówna. Jako dziecko jednak – pamiętał, że cieszył się cholernie widząc jak płatki śniegu spadają w milczeniu z nieba. Był wtedy taki spokojny i ciekawy, co go czeka tam za oknem. Jego rodziców przyprawiało to o kolejne zmartwiania. Dach nieocieplony, drewno nie zniesione z lasu i jeszcze długi do spłacenia. Kolejne ciężkie dni, a on nie zdawał sobie z tego sprawy. Obserwował jak śnieg pokrywa grubą warstwą trawę i błoto przymarzając szyby w oknach. Ubrał się ciepło i wybiegł z domu, aby zbudować bałwana. Tak spędzał kiedyś dni za dzieciaka, a teraz? Teraz przemierzał mroczne ulice skryty w mroku i cieniu szukając ofiar niczym tygrys. Jego oczy obserwowały otoczenie niczym drapieżnik szukający przeciwnika, który mógłby zabrać mu jego łanię. Zatrzymał się słysząc bicie serca kogoś niedaleko.
            Serce, które biło z podniecenia, a potem do jego uszu dotarł krzyk jakiejś dziewczyny, może dziecka. Nie był pewny. Twarz mężczyzny przyozdobił szeroki uśmiech. Nie był on szczęśliwy, nie był przyjemny, a wręcz przeciwnie – mógł sprawić dreszcz na plecach osoby, która patrzyłaby na niego. Przy oczach powstały delikatne zmarszczki, a oczy zaświeciły się niebezpiecznie złotem. Blada, wręcz nienaturalnie szara twarz była przyozdobiona wieloma bliznami. Naciągnął kaptur na głowę ruszając zdecydowanie zbyt szybko jak na człowieka w kierunku głosów. Jego śmiech odbił się echem po ścianach, gdy dostrzegł jak jakiś mężczyzna targa za włosy blond dziewczynkę, która próbowała się mu wywinąć z rąk.
            Chrząknął chcąc zwrócić na siebie uwagę. Nie przestawał się uśmiechać, a do tego obrazka dołączył dźwięk łamanych kości. Ciało demona, który zjawił się w tym miejscu zaczęło się nienaturalnie wykręcać. Kaptur zsunął się z jego głowy, a złote oczy świeciły jak światła reflektorów samochodu, który za chwilę w ciebie uderzy. Nie przestawał się śmiać, a śmiech ten był chłodny, pozbawiony humoru. Ruszył w stronę mężczyzny i złapał go za szyję przyciskając do ściany. Był tak szybki, że jego ofiara nie zdążyła nawet wziąć oddechu. Twarz bestii przyorana wszelaką ilością blizn i zmarszczek wykrzywiła się w grymas szaleńczego szczęścia. Oblizał zęby długim jęzorem, a następnie wgryzł się w jego szyję wręcz wyrywając kawał mięcha. Zaczął wypijać łapczywie krew, która spadała na śnieg tworząc finezyjne obrazy w barwie ciemnego szkarłatu. Mógłby się pochylić nad tym i podziwiać piękne obrazy, ale nie miał na to czasu. Paznokciami mocnymi jak szpony sępa wbijał się w bok ciała mężczyzny wyrywając płat mięcha z jego barku. Zamruczał wdychając metaliczny zapach krwi. Nie przejmował się tym, że był cały we krwi, ale gdy skończył kości na nowo zaczęły strzelać, a on stanął na prostych nogach lekko przygarbiony nad truchłem kolejnego zwierzęcia, które porusza się po tym świecie. Obojętność wróciła na twarz tego chłopaka, splunął na truchło i odwrócił się w stronę płaczącego dziecka. Było ono przerażone i zmarznięte. Mógłby ją zabić, ale tego nie zrobił.

3. Nie chce spać


Dźwięk, który mógł konkurować z alarmem przeciwpożarowym rozległ się po niewielkim pomieszczeniu. Jakaś ręka wyciągnęła się spod kołdry i złapała za telefon, z którego wydobywał się ten dzwonek. Budzik. Czasami się zastanawiałem, czy osoba, która wymyśliła budziki zadyndała kiedyś na stryczku. Byłaby to idealna kara. Właściciel ręki podniósł się do siadu wyłączając alarm. Wzrok niebieskich oczu spoczął na blondynce leżącej obok niego z głową w poduszce. Nie miał pojęcia jak się nazywała, ani jak ją tu sprowadził, ale pamiętał noc jaką z nią spędził. Zszedł z łóżka i wciągnął bokserki, kopnął butelkę po piwie cicho klnąc pod nosem. Jeszcze jedno spojrzenie na dziewczynę i ciche westchnięcie. Powinien się jej już dawno pozbyć. Ja to wiedziałem i on także, ale nie zrobił tego. Podszedł do okna w salonie: biały skurwiel, pomyślał widząc jak śnieg sypie z nieba. Spojrzał w górę i zaklął na Boga. Odwrócił się i podszedł do lodówki, z której wyciągnął piwo. Otworzył butelkę i wypił na śniadanie pół butelki. Ruszył do łazienki, gdzie spojrzał na swoje odbicie. Michał był przystojny, miał ciemne włosy ścięte na irokeza, podłużna i szczupła twarz z wystającymi kośćmi policzkowymi i do tego pełne usta. Na ramieniu miał tatuaż węża, który nie był dla szpanu, miał dla niego symboliczne znaczenie. Uważał, że ten wąż jest jego więzieniem. Oplata jego ramie i ściąga go w dół. Jest trucizną i zazdrością, którą zawsze w sobie nosił. Michał był człowiekiem zawistnym i skazanym na pokuszenie. Zawsze pragnął tego, czego nie mógł mieć. Zawsze doprowadzał do upadku siebie i osoby, które się wokół niego znajdowały. Tak jakby nigdy nie mógł być szczęśliwy. Sam wąż jest symbolem duszy ludzkiej, trucizny, upadłego anioła i sekretów życia, czyli w sumie w pigułce życie Michała.
Przemył twarz zimną wodą, a następnie spryskał się perfumami. Ogólnie szybko doprowadził się do porządku, a potem wszedł do sypialni. Blondynka leżała już w innej pozycji, ale chłopak nie zareagował. Napisał na karteczce samoprzylepnej, krótką informację, położył dwieście złoty na stoliku nocnym i szybko się ubrał. Miał nadzieję, że dziewczyna się szybko wyniesie z tego mieszkania. Zszedł do parkingu pod blokiem i wsiadł na swój motocykl. Wyjechał z osiedla i pognał do pracy. W jego głowie pojawiały się obrazy, których nie chciał widzieć, obrazy, które nawiedzają go nie tylko w snach, ale i też na jawie. Nie raz przez nie prawie spowodował wypadek. Oczy, które były tak hipnotyzujące, że nie tylko jego usidliły. Głos, który kusił go nawet w głośnym klubie. Ciało, które pociągało go jak afrodyzjak. Ruchy, które nasuwały grzeszne myśli. Ja wiedziałem, że on ją kochał, ale on to odrzucał. Nigdy nie przyznałby się do słabości. To on łamał serca kobiet nie na odwrót. Wjechał w zakręt z głośnym piskiem opon.
Ile wczoraj butelek wypił? Nie miał pojęcia, ale ja wiedziałem, że za dużo. Nie chciał spać, ale im więcej pił i palił, tym bardziej zapadał w sen. Pędził przed siebie mijając samochody i nie zwracając uwagi na przechodniów. Chyba nawet prawie potrącił jakiegoś mężczyznę. Na szczęście – obojga mężczyzna był zwinny. Kolejny zakręt, kolejny pisk. Udało mu się. Przeżył, a mógł skończyć źle.
Dlaczego to sobie robisz?
Nie chcę spać. Nie chcę spać.
Krzyk w jego głowie rozdzierał myśli na kawałki. Wszystko było tak chaotyczne, a on nie mógł się na niczym skupić. Wzrok szklił się, był zamglony jak szkło w zaparowanej łazience. W końcu dotarł na miejsce. Zsiadł z motocyklu, przebrał się w ciuchy robocze i poszedł pracować. Po drodze wypił kolejne piwo. Zapić, zapomnieć, zarobić. Harował jak wół. Czasami leciał też na fuchy, a potem na imprezy pijąc na umór. Butelki tworzyły wokół niego solidny mur, a papierosy zamazywały i ukrywały jego sylwetkę w dymie. Nie chciał myśleć. Nie chciał też spać. Po skończonej pracy i kilku piwach wsiadł na swoją maszynę i pojechał do mieszkania. Przebrał się, odświeżył. Zajrzał do sypialni, blondynki już tam nie było. Na karteczce była odpowiedź, która brzmiała: skurwiel. Pismo było ładne i kształtne, ale co się dziwić odpowiedzi? Sam nie był miły. Prychnął tylko i przebrał się. Odgrzał w piekarniku zapiekankę z biedry, zjadł i pojechał dalej. Organizm był wykończony, ale mózg napędzał jego ruchy i nie pozwalał spać.
Muzyka rozbrzmiała w jego uszach, a wzrok łapał ładne dziewczyny. Podszedł do baru i zamówił kilka shotów. Wypił wszystkie i poszedł w tłum tańcząc. Bajerował, podrywał, wił się jak wąż kusząc inne dziewczyny. Najbardziej upatrywał blondynki. W jego głowie mogła być tylko jedna brunetka i nie chciał skazywać swoich oczekiwań na zawód. Zdecydowanie lepiej czuł się przy blondynkach. Były takie łatwe, proste i naiwne. Znowu skończył z kolejną dziewczyną na upojnej nocy w swoim łóżku. Znowu rano obudził go alarm. Znowu czuł kaca. Znowu zapił myśli pół butelką piwa. Znowu zaklinał na siebie w odbiciu lustrzanym. Znowu pojechał na gwałt do pracy. Znowu opierdolił kilka butelek. Zjadł kolejny szajs z biedry. Znowu pojechał do klubu. Znowu skończył w łóżku z przypadkową dziewczyną.
Miesiąc później czytałem jego nekrolog w gazecie. Był tym złym. Nie dość, że zabił siebie to jeszcze niewinną dziewczynkę, która wracała do domu ze szkoły. Mogłem coś zrobić. Mogłem temu zapobiec, ale zamiast tego podawałem mu butelki, podawałem mu fajki, popychałem w ramiona blondynek zamiast zaprowadzić do tej jedynej. Mogłem to zrobić, ale ta wóda to nie był mój problem. Miał swój rozum, ale wolał się słuchać mnie. Każdy powinien liczyć na siebie. Pociągnąłem nosem czując jak mróz szczypie mnie w nos. Wrzuciłem gazetę do śmietnika i podszedłem do niebieskookiej bogini, która zawróciła nam w głowie.
Nie zasypiaj, bo możesz źle skończyć.

2. Zgliszcza



Coś co nazywaliśmy rajem wydaje się być teraz tylko zgliszczami. Coś co kiedyś było dla nas ostoją spokoju jest dla mnie tylko ruiną. Coś co było kiedyś dla nas pięknym miejscem jest teraz kupą gruzu. Planowaliśmy razem przyszłość, planowaliśmy razem wszystko, co miało być dla nas szczęściem. Mówiliśmy zostaniemy razem, będziemy razem, zamieszkamy razem. Zostawimy to, co nam przeszkadza, zostawimy to, co sprawiało, że nasze życie było jednym wielkim żartem. Zostawimy naszych rodziców tam, gdzieś, gdzie nigdy nie wrócimy, zostawimy nasze troski i kłótnie z dala od naszego szczęścia, aby nigdy nie zatruło naszego życia. Jednak ktoś z nas kłamał, ktoś z nas oszukiwał rzeczywistość, ktoś z nas zostawiał złudny obraz rzeczywistości. To co wydawało się twardą taflą nowego świata było jedynie kałużą, a może jeziorem nie zmąconym przez wiatr, czy ludzką rękę. Wystarczyło wyciągnąć dłoń do przodu i zanurzyć w tę taflę palec, aby twarda rzeczywistość okazała się tylko zwykłą ułudą i mgłą pożądanego przez nas szczęścia.
To ty kłamałaś, to ty zostawiłaś nasze marzenia i odeszłaś. To ty jesteś winą wszystkiego, co nas spotkało. dlaczego odeszłaś? Dlaczego zostawiłaś to wszystko? Dlaczego nie chciałaś naszego raju? Miało być tak pięknie, miało być tak cudownie, a jest tylko kupa gruzu, kamienie, cegły zniszczonego budynku, pałacu, naszego zamku. To co mi wydawało się być solidną budowlą było tylko domkiem zrobionym z mokrego piasku.
Stoję tu nad przepaścią, wiatr targa moimi przydługimi włosami. Mówiłaś, że miałem je ściąć już dwa miesiące temu, ale nie zrobiłem tego, ponieważ nie miałem na to ochoty. Teraz były zdecydowanie zbyt długie. Czasami nadal czuję w nich twoją dłoń, która przeczesuje je o poranku. Budzę się wtedy gwałtownie, rozglądam się, ale ciebie nie ma. Jest tylko puste mieszkanie, w którym nadal unosi się twój zapach, czasami po przebudzeniu widzę cień twojego nagiego ciała w mojej koszuli, który przechodzi przez pokój zbiera ubrania, bo jest ten cholerny bałagan, którego tak nie lubiłaś.
Stoję tu nad przepaścią i słucham szumu morza, które rozciąga się pod moimi stopami. Czasami przypomina mi szelest twoich włosów na poduszce, gdy wstawałaś z łóżka myśląc, że nie śpię, gdy wstawałaś, aby zrobić śniadanie do łóżka. Lubiłem twoje śniadania, zawsze robiłaś coś zboczonego, co przyprawiało nas o wybuch niekontrolowanego śmiechu.
Lubiłem twój śmiech. Nadal go słyszę, gdy chodzę wśród ludzi zgarbiony iw tym kapturze, którego nie lubiłaś z dłońmi w kieszeni, które mi wyciągnęłaś przy pierwszym spotkaniu, bo to brak szacunku do rozmówcy. Teraz ten kaptur i kieszenie są moim odcięciem od świata ludzi. Chodzę obok nich, a oni nie wiedzą jakie jest moje nieszczęście. Nawet nie zastanawiają się nad tym, dlaczego jestem taki zgarbiony, dlaczego jestem taki odcięty od nich. Oni się śmieją, a ich śmiech przypomina mi o tym jaka byłaś kiedyś szczęśliwa, zanim ode mnie odeszłaś, zanim mnie zostawiłaś dla innego.
Stoję tu nad przepaścią, a zapach morza pieści mój nos. Czasami przypomina mi twoje perfumy i płyny do kąpieli, które zawsze kupowałaś w morskich zapachach. Nigdy nie rozumiałem, dlaczego tak bardzo lubiłaś morze, ale teraz jak tu stoję i patrzę na horyzont, który łączy się z niebem rozumiem. Mam ochotę skoczyć i płynąć do nieba, aby uwolnić się od świata rzeczywistego. Dlatego lubiłaś tu przychodzić, dlatego zawsze powtarzałaś, że kiedyś nauczysz się pływać, nigdy tego nie potrafiłaś. Bałaś się wody. Nie brałaś nawet kąpieli w wannach, a jedynie prysznice. Nie wiem, czemu bałaś się wody. Nigdy mi nie powiedziałaś tego, co wydarzyło się w twojej przeszłości z epizodem wodnym.
Stoję tu nad przepaścią i patrzę w niebo, które jest tak samo niebieskie jak twoje oczy. Oczy, które każdego ranka spoglądały na mnie i sprawiały, że moje serce biło sto razy szybciej. Czasami, gdy teraz się budzę mam wrażenie, że znowu je zobaczę, twój uśmiech i oczy, które mnie kochały, które zawsze powtarzały, że mnie kochają. Nie musiałaś nic mówić, abym rozumiał twoje uczucia. Zawsze wiedziałem, gdy byłaś zła. Wtedy całowałem twój nos i mówiłem ci Księżniczko, abyś się nie złościła, bo i tak cię kocham. Teraz już nie mogę tego zrobić, ponieważ ciebie już nie ma. Odeszłaś do innego, z którym nie miałem szans. W końcu jestem nieudacznikiem, którego życie zawsze kopie w najmniej oczekiwanym momencie.
Stąpam twardo po kamieniach, po których razem podróżowaliśmy. Pomagałem ci trzymając twoją delikatną dłoń. Nie chciałem, abyś upadła i zrobiła sobie krzywdę. Zawsze o ciebie dbałem, zawsze sprawiałem z całych sił, abyś była szczęśliwa. W końcu wiedziałem, że nie jestem osobą, która rozumie ludzkie potrzeby. Zawsze myślałem tylko o sobie do momentu, w którym pojawiłaś się ty. Nie wiem co mam zrobić ze sobą, bo bez ciebie nie ma tu żadnego sensu bytu. Co z naszymi marzeniami? Czemu, gdy myślę, że wszystko będzie ktoś mi to odbiera i zostawia mnie na pastwę cholernej samotności. Mówiłem, że lubię być sam, ale przecież to logiczne, że było to kłamstwem. Wszystko czego potrzebowałem byłaś ty, a teraz ciebie już nie ma.
Boże czemu mi ją zabrałeś? Czemu zesłałeś na nią tą chorobę? Czemu sprawiłeś, że nasze ruiny, które były naszym zamkiem są teraz tylko ruinami owianymi widmem bolesnych wspomnień? Dlaczego miejsce, w którym chowałem się przed światem stało się albumem jej postaci? Dlaczego odebrałeś mi Sophie Templer i wrzuciłeś ją do piachu? Teraz jej piękne ciało gnije, a ja sam stoję nad przepaścią i myślę nad skokiem.
Do zobaczenia w niebie Sophio. Lecę już do ciebie. Spoglądam w niebo, a wiatr targa moimi ubraniami. Za chwilę poczuję uderzenie lodowatego morza, które zamknie mnie w bolesnym uścisku, które zaleje moje płuca i zabierze mnie do ciebie.
Do zobaczenia Księżniczko.

1. Miałam być normalna


Moje życie zapowiadało się normalnie. Chodziłam do pracy od ukończenia dwudziestych urodzin. Jak każda osoba, która wkracza w dorosłe życie nie układało mi się najlepiej. Żyłam od jednej wypłaty do drugiej, ponieważ na stażach nie płacą kokosów. Nie miałam też szczęścia w miłości. Powiedzmy sobie szczerze, której osobie o homoseksualnych zapędach mogłoby się żyć dobrze w Polsce? Trudno znaleźć drugą szaloną lesbijkę, która ma słabość do zabawy. Jasne jest ich sporo, ale zwykle trafia się na kociary po trzydziestce. Albo to ja mam cholernego pecha. Nie jestem też piękna, ponieważ nie należę do urodziwych bohaterek filmów z kategorii ROMANS. Mam cholernie zepsuty pogląd na świat, ubieram się niechlujnie, nie raz mam przetłuszczone włosy, bo jestem zbyt leniwa, aby je umyć wieczorem po pracy. Związuję je jedynie w wysokiego kucyka, aby nikt nic nie zauważył. Na sobie zwykle mam wypłowiałą, dżinsową katanę i starte dżinsy. Mam trzy ulubione pary i noszę je na zmianę, co by ludzie nie pomyśleli, że ciągle chodzę w tym samym. Nie byłam dawno na zakupach, a ciężko o wygodne ubrania. Chociaż nie to chciałam wam opowiadać, a już na języku miałam historię mich dwóch staników. Nie pytajcie nawet.
Może zacznę od początku?
Pierwsze pytanie, które powinniście mi zadać to, to – gdzie jestem?
Moja odpowiedź brzmiałaby następująco: gdybym ja kurwa jeszcze to wiedziała...
Opiszę więc wam, co widzę. Jebaną ciemność, która wżera mi się w oczy tak mocno, że mam wrażenie iż wylecą mi one z orbit. Swoją drogą byłaby wielka szkoda, ponieważ to jedyne w moim ciele, co mi się podoba. Są chłodno szare, czasami przewija się w nich trochę zieleni, ale może to być jedynie moja wyobraźnia, gra światła w mojej łazience, czy chuj wie co jeszcze. Także jedno już mamy – nic nie widzę, jest ciemno. W takim razie co słyszę? Kapanie. Kapanie wody, gdzieś z prawej. Co czuję? Ciasnotę. Chyba zostałam spięta przez jakieś pasy i to cholernie mocne. Druga sprawa, która chyba jest najważniejszą jest to, że jestem naga, a chłód przeszywa mnie co jakiś czas, ponieważ gdzieś czuję powiew jakiegoś powietrza. Ma słodkawy, odurzający zapach.
No, a teraz możecie zadać mi kolejne pytanie, które zapewne ciśnie się wam na ustach. Co tu robię i jak się tu znalazłam?
To bardzo ciekawa, ale jednocześnie normalna historia. Nie mam nic lepszego do roboty oprócz rozmowy z wami. Pewnie zastanawiacie się jak mogę z wami rozmawiać w sytuacji, gdy jestem nagim, związanym człowieczkiem w zimnym miejscu? Proste – wymyśliłam was sobie, ponieważ nudzę się tu, a nie mam pojęcia jak długo tak leżę.
Nie ważne. Zaczynajmy już to, ponieważ sama chciałam to sobie przeanalizować. Nie mam pojęcia, czy się zawiedziecie, czy też nie, ale po prostu słuchajcie. Był piątek, kończyłam jak zwykle o 15 i kierowałam swoje kroki mokrym chodnikiem rozpryskując nogami, które zostały odziane w trampki kałuże. Lubiłam to robić w deszczowe dni. Miny poważnych dorosłych były motywujące. Miałam zamiar wejść do domu, pogłaskać kota, wsadzić mu do miski jedzenie, usiąść na parapecie i czytać książkę, ale jak zwykle moje plany musiały zostać przerwane przez natrętnego Mirka.
Mirek to spoko gość i jest moim jedynym kumplem z liceum. Kiedyś się we mnie podkochiwał, powiedziałam mu, że jestem lesbijką, ale mi nie wierzył – nie dziwie się, ponieważ każda dziewczyna mówi facetowi, że jest lesbijką, gdy nie chcą, aby taki delikwent do nich zarywał. Dobitnie mu to zademonstrowałam podczas WFu, gdy jego męskie hormony chciały zmacać mój tyłek – pocałowałam Ankę – cholernie wpływowa laska – na oczach naszej klasy. Nie dość, że dostałam po pysku to Mirek zemdlał. Słaby gostek z pryszczami i astmą. O tyle o ile pozbył się tego pierwszego to, to drugie nadal mu dokucza. Teraz ten chłopak cholernie się zmienił i gdyby nie to, że kręcą mnie cycki zapewne już dawno bym się nim interesowała, ale to akurat mało ważne. Mirek wbił mi na chatę z piwskiem, wódką i ogórkami kiszonymi. Ja osobiście miałam kabanosy w lodówce, ale do tych dobrał się mój leniwy, durny, rudy kocur. Kocham go, ale jest głupi i leniwy. Bardziej ode mnie.
No dawaj, wejdź na portal dla lesbijek – powiedział natrętny blondyn kolejny raz próbując znaleźć dla mnie jakąś dziewczynę. Uważał, że powinnam kogoś mieć, ponieważ uschnę na brak seksu i macania cycków. Wiem, że próbował pomóc i wiem, że nie mógł wiedzieć, co się wydarzy później, ale moja aktualna pozycja to właśnie jego wina. Nie ufałam internetowi i używałam go jedynie do oglądania filmów, grania w jakieś odmóżdżające gry i przeglądania hot fotek dziewczyn z instagrama. Wiem, że praktycznie, co druga jest anorektyczką, ale nie zmienia to faktu, że są hot.
Gdy Mirek zasnął na sofie z kotem na mordzie ja przeniosłam się do mojej sypialni patrząc na laptopa, który leżał na biurku i wręcz krzyczał: NO WEŹ MNIE I GWAŁĆ KLAWISZE NA PORTALACH DLA HOMOSIÓW.
Tak, więc po kilku sekundach siedziałam na jakimś portalu, teraz nawet nie pamiętam jak ta strona się nazywała i się logowałam. Moja nazwa to RainbowGirl20, chwilę prowadziłam nudne rozmowy z jakimiś dziewczynami, aż nagle wyskoczyła mi ciekawa wiadomość. Stukałam tak z dziewczyną, która nazywała się AniołemZbawienia do samego rana. Naprawdę ją polubiłam. Różniliśmy się trochę, ale świetnie się z nią dogadałam. Tak więc umówiliśmy się kilka dni później przy fontannie. Nie dała mi żadnych fotek, po prostu dała znak rozpoznawczy.
Ubrała wtedy białą sukienkę niżej kolan, lekko falowała na ciepłym wietrze. Tego dnia pogoda powiedziała, że będzie upał, ale ja jak zwykle w swoich znoszonych ubraniach, które zapewne mogły dawać złudne wrażenie, że przeżyły wojnę podeszłam do niej z szerokim uśmiechem nie przejmując się nawet tym, że jestem zwykłym menelem. Dziewczyna miała rozpuszczone, faliste blond włosy, duże niebieskie oczy i bladą cerę. Na jej ustach błąkał się tak niewinny uśmiech, że miałam ochotę od razu ją porwać. Teraz wiem, że była to fałszywa, ale trafna myśl. Nie przedstawiła mi się, więc nazywałam ją Aniołkiem. Pasowało jej to. Swoją drogą teraz jak myślę była strasznie dziwna od samego początku, ale to właśnie mnie w niej pociągało. Tajemniczość i jednocześnie ta naiwność.
Myślałam, że moje życie będzie normalne, ale wtedy czułam się jak postać z filmu romantycznego. Spotkania po południu, spacery w blasku gwiazd, pikniki w parkach, kolacje w restauracjach. Nasza znajomość polegała na długich rozmowach, czasami nawet zwykłych milczących leżankach na trawie, trzymanie się za ręce i przytulanie do swoich piersi. Głównie to ja to robiłam, ponieważ jej były takie większe i mięciusie. Ani razu jej nie pocałowałam, co w sumie z aktualnej perspektywy należało mi się. Z czasem zaczęło być dziwnie. Były dni, gdy nie mogłam się z nią spotkać, gdy chciałam odpocząć, a ona wystawała pod moim blokiem i gapiła się w moje okno. Czasami pojawiała się w miejscu mojej pracy. Śledziła mnie i nie dawała mi chwili wytchnienia. W końcu po długiej rozmowie z Mirkiem spotkałam się z nią, powiedziałam jej co mi leży na sercu i obudziłam się tu. Podała mi coś do szampana, które razem wypiłyśmy. W sumie ja piłam, ona lała.
Myślałam, że będzie to lepsza historia. Może nie powinnam tego opowiadać? Nie ważne. Ej... cicho. Właśnie ktoś stoi za drzwiami. Słyszycie? No jasne, że słyszycie, przecież ja to słyszę. Pojawiło się światło i kilka cieni. Trzymali pochodnie, które migotały przerażająco zaczynając oświetlać pomieszczenie. Pojawiło się pięć zakapturzonych postaci. Cztery w czarnych płaszczach i jedna w białym, ta jedyna wyszła przed szereg i ściągnęła kaptur ukazując mojego Anioła. Dech mi zaparło na jej widok – no co? Mimo wszystko polubiłam ją. W jej dłoni zalśniło ostrze...
Wiecie... chyba na tym skończę. Może uda mi się jeszcze z wami pogadać... jeśli przeżyję...
^