Dźwięk, który mógł konkurować z alarmem przeciwpożarowym rozległ się po niewielkim pomieszczeniu. Jakaś ręka wyciągnęła się spod kołdry i złapała za telefon, z którego wydobywał się ten dzwonek. Budzik. Czasami się zastanawiałem, czy osoba, która wymyśliła budziki zadyndała kiedyś na stryczku. Byłaby to idealna kara. Właściciel ręki podniósł się do siadu wyłączając alarm. Wzrok niebieskich oczu spoczął na blondynce leżącej obok niego z głową w poduszce. Nie miał pojęcia jak się nazywała, ani jak ją tu sprowadził, ale pamiętał noc jaką z nią spędził. Zszedł z łóżka i wciągnął bokserki, kopnął butelkę po piwie cicho klnąc pod nosem. Jeszcze jedno spojrzenie na dziewczynę i ciche westchnięcie. Powinien się jej już dawno pozbyć. Ja to wiedziałem i on także, ale nie zrobił tego. Podszedł do okna w salonie: biały skurwiel, pomyślał widząc jak śnieg sypie z nieba. Spojrzał w górę i zaklął na Boga. Odwrócił się i podszedł do lodówki, z której wyciągnął piwo. Otworzył butelkę i wypił na śniadanie pół butelki. Ruszył do łazienki, gdzie spojrzał na swoje odbicie. Michał był przystojny, miał ciemne włosy ścięte na irokeza, podłużna i szczupła twarz z wystającymi kośćmi policzkowymi i do tego pełne usta. Na ramieniu miał tatuaż węża, który nie był dla szpanu, miał dla niego symboliczne znaczenie. Uważał, że ten wąż jest jego więzieniem. Oplata jego ramie i ściąga go w dół. Jest trucizną i zazdrością, którą zawsze w sobie nosił. Michał był człowiekiem zawistnym i skazanym na pokuszenie. Zawsze pragnął tego, czego nie mógł mieć. Zawsze doprowadzał do upadku siebie i osoby, które się wokół niego znajdowały. Tak jakby nigdy nie mógł być szczęśliwy. Sam wąż jest symbolem duszy ludzkiej, trucizny, upadłego anioła i sekretów życia, czyli w sumie w pigułce życie Michała.
Przemył
twarz zimną wodą, a następnie spryskał się perfumami. Ogólnie szybko
doprowadził się do porządku, a potem wszedł do sypialni. Blondynka leżała już w
innej pozycji, ale chłopak nie zareagował. Napisał na karteczce samoprzylepnej,
krótką informację, położył dwieście złoty na stoliku nocnym i szybko się ubrał.
Miał nadzieję, że dziewczyna się szybko wyniesie z tego mieszkania. Zszedł do
parkingu pod blokiem i wsiadł na swój motocykl. Wyjechał z osiedla i pognał do
pracy. W jego głowie pojawiały się obrazy, których nie chciał widzieć, obrazy,
które nawiedzają go nie tylko w snach, ale i też na jawie. Nie raz przez nie
prawie spowodował wypadek. Oczy, które były tak hipnotyzujące, że nie tylko
jego usidliły. Głos, który kusił go nawet w głośnym klubie. Ciało, które
pociągało go jak afrodyzjak. Ruchy, które nasuwały grzeszne myśli. Ja
wiedziałem, że on ją kochał, ale on to odrzucał. Nigdy nie przyznałby się do
słabości. To on łamał serca kobiet nie na odwrót. Wjechał w zakręt z głośnym
piskiem opon.
Ile
wczoraj butelek wypił? Nie miał pojęcia, ale ja wiedziałem, że za dużo. Nie
chciał spać, ale im więcej pił i palił, tym bardziej zapadał w sen. Pędził
przed siebie mijając samochody i nie zwracając uwagi na przechodniów. Chyba
nawet prawie potrącił jakiegoś mężczyznę. Na szczęście – obojga mężczyzna był
zwinny. Kolejny zakręt, kolejny pisk. Udało mu się. Przeżył, a mógł skończyć
źle.
Dlaczego
to sobie robisz?
Nie chcę spać. Nie chcę
spać.
Krzyk
w jego głowie rozdzierał myśli na kawałki. Wszystko było tak chaotyczne, a on
nie mógł się na niczym skupić. Wzrok szklił się, był zamglony jak szkło w
zaparowanej łazience. W końcu dotarł na miejsce. Zsiadł z motocyklu, przebrał
się w ciuchy robocze i poszedł pracować. Po drodze wypił kolejne piwo. Zapić,
zapomnieć, zarobić. Harował jak wół. Czasami leciał też na fuchy, a potem na
imprezy pijąc na umór. Butelki tworzyły wokół niego solidny mur, a papierosy
zamazywały i ukrywały jego sylwetkę w dymie. Nie chciał myśleć. Nie chciał też
spać. Po skończonej pracy i kilku piwach wsiadł na swoją maszynę i pojechał do
mieszkania. Przebrał się, odświeżył. Zajrzał do sypialni, blondynki już tam nie
było. Na karteczce była odpowiedź, która brzmiała: skurwiel. Pismo było ładne i kształtne, ale co się dziwić
odpowiedzi? Sam nie był miły. Prychnął tylko i przebrał się. Odgrzał w
piekarniku zapiekankę z biedry, zjadł i pojechał dalej. Organizm był
wykończony, ale mózg napędzał jego ruchy i nie pozwalał spać.
Muzyka
rozbrzmiała w jego uszach, a wzrok łapał ładne dziewczyny. Podszedł do baru i
zamówił kilka shotów. Wypił wszystkie i poszedł w tłum tańcząc. Bajerował,
podrywał, wił się jak wąż kusząc inne dziewczyny. Najbardziej upatrywał
blondynki. W jego głowie mogła być tylko jedna brunetka i nie chciał skazywać
swoich oczekiwań na zawód. Zdecydowanie lepiej czuł się przy blondynkach. Były
takie łatwe, proste i naiwne. Znowu skończył z kolejną dziewczyną na upojnej
nocy w swoim łóżku. Znowu rano obudził go alarm. Znowu czuł kaca. Znowu zapił
myśli pół butelką piwa. Znowu zaklinał na siebie w odbiciu lustrzanym. Znowu
pojechał na gwałt do pracy. Znowu opierdolił kilka butelek. Zjadł kolejny szajs
z biedry. Znowu pojechał do klubu. Znowu skończył w łóżku z przypadkową
dziewczyną.
Miesiąc
później czytałem jego nekrolog w gazecie. Był tym złym. Nie dość, że zabił
siebie to jeszcze niewinną dziewczynkę, która wracała do domu ze szkoły. Mogłem
coś zrobić. Mogłem temu zapobiec, ale zamiast tego podawałem mu butelki,
podawałem mu fajki, popychałem w ramiona blondynek zamiast zaprowadzić do tej
jedynej. Mogłem to zrobić, ale ta wóda to nie był mój problem. Miał swój rozum,
ale wolał się słuchać mnie. Każdy powinien liczyć na siebie. Pociągnąłem nosem
czując jak mróz szczypie mnie w nos. Wrzuciłem gazetę do śmietnika i podszedłem
do niebieskookiej bogini, która zawróciła nam w głowie.
Nie zasypiaj, bo możesz
źle skończyć.